Temat na dziś to PIES. Kim on tak właściwie dla nas jest.
Canis lupus familiaris - w momencie pojawienia się w MOIM stadzie, zyskuje status pełnoprawnego członka tego stada ze wszystkimi przywilejami, ale także wg pewnych zasad. Cierpię na coś, czego wielu moich znajomych nie rozumie. Kiedy pojawia się u nas szczenię najchętniej przyspieszyłabym czas. Serio! Nie lubię szczeniaków :-P One są fajne tylko na zdjęciach na FB i insta... No może jeszcze filmiki z ich udziałem wywołują po jakimś czasie miłe wspomnienia i łezka zakręci się w oku. Ale wracając do sedna - od pierwszych chwil taki psi dzieciak zyskuje bardzo ważny status, który wyróżnia go wśród kumpli na spacerach. Staje się częścią naszego stada.
Jak wygląda życie w stadzie? Łatwe nie jest. Pani dysponuje jedzeniem, smakołykami, zabawkami... Pan z tych bardziej uległych w kwestiach dokarmiania, ale za to nie można się sprzeciwiać. To on ma zawsze ostatnie słowo w KAŻDEJ dyskusji z psem. Pani przygląda się temu z boku - przecież zawsze jest ten bardziej ugodowy "rodzic". Jednak żadne z nas nie da sobie wejść na głowę (no może dosłownie czasami im pozwalamy :-P). I to jest pierwszy warunek zgody w stadzie. Każdy pies ma swoje miejsce, a co najważniejsze ZNA to miejsce. Wiedzą, że zawsze mogą na nas liczyć w zdrowiu i chorobie, w lenistwie i szaleństwie.
I tak, pozwalam psom spać z nami w łóżku (nie zawsze, choć chętnie przespałyby z nami każdą noc). Zdarza się, że dostaną coś przy stole. Bywa i tak, że calutki tydzień nie robią NIC poza szybkim wyjściem na si-kupę. Nie jestem idealną właścicielką, choć "idealnych" Rodzin poszukuję dla swoich szczeniąt. Idealnych w moim rozumowaniu, ale to temat na osobny post... i chyba taki popełnię ;-)
Nasze psy są członkami rodziny. Wychowane wg zasad (choć zasady są po to, aby je łamać :-P), pełne zaufania do naszych decyzji. Mówi się, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. I to może jest prawda, choć dla nas pies to ktoś więcej. Nie, jestem daleka od przypisywania zwierzętom ludzkich cech, ale psy są w moim życiu odkąd pamiętam. I są to częściowo przerażające wspomnienia :-P Zanim w moim domu pojawił się pierwszy pies - jamniczka królicza Sonia - uparłam się na wyprowadzanie pekińczyka znajomego rodziców. Na szczęście pamiętam tylko tyle, że przy każdej okazji próbował mnie ugryźć, chociaż i tak wg małej Kasi to była miłość. Później były psy sąsiadów (wielki mieszaniec Agar, jamnik króliczy długowłosy i pinczer miniaturowy Kajtek)... I w końcu MÓJ pierwszy upragniony pies :-) Dziękuję moim kochanym Rodzicom za to, że dali mi możliwość rozwoju w obecności psa. Myślę, że miało to OGROMNY wpływ na to KIM dziś jestem...
Ciekawa jestem jak Wy postrzegacie swoich czworonożnych przyjaciół? Co kochacie w nich najbardziej, a co Was denerwuje? Jakie są Wasze relacje? Czy pies to dla Was kumpel/rodzina? Chętnie przeczytam Wasze historie, bo każdy z nas biorąc pod swój dach psa zapisuje pewne karty i myślę, że wiele z nich nadawałoby się na książkę. Śmiało kochani!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz