piątek, 19 października 2018

O zmianach w małym psim umyśle


Dziś post z serii tych, w których człowiek analizuje dotychczasowe życie swoje i pieseła, jak się oboje zmieniali, a szczególnie jak bardzo zmienił się pies. Na przestrzeni 10 lat, bo tyle w czerwcu 2018 roku skończyła Ronya. Jak ten czas leciiiii... 

Renatka do mojego domu trafiła najpierw w listopadzie 2008 r, ale to była zbyt spontaniczna decyzja (tzn. namawianie mamy trochę trwało - tata się zgodził raz dwa) i 2 terriery nas przerosły. Po intensywnej analizie i odpowiednim przygotowaniu przywiozłam Kudłatą po raz drugi 19.12.2018 roku. Miała wtedy 6.5 miesiąca i była dużym słodkim papisiem. Taaa... Dla nas, ludzi. Sashka miała z nią straszliwe przejścia. Kilka bitew zakończyło się poważnym rozlewem krwi, młoda nie chciała nawet zrozumieć, że w naszym psio-ludzkim stadzie może być miejsce na drugiego psa. I tak to trwało 5 lat, do mojej wyprowadzki. Ronya zamieszkała ze mną, ale w tej małej psiej główce pozostały brzydkie przyzwyczajenia. Przyznam, że o ile mieszkanie z nią to super sprawa, o tyle relacje psio-psie od zawsze napawały mnie okropnym lękiem. I tu Cię mam! 




Mój lęk, moje napięcie przez ponad 8 lat naszego wspólnego życia budowały coś, czego już nigdy nie uda się zburzyć całkowicie. Ronya czyta ze mnie w ułamku sekundy i podejmuje decyzje szybciej, niż ktokolwiek jest w stanie zareagować. Właśnie tu tkwi problem... Ona reaguje na obce psy w taki sposób, bo karmi się moimi obawami. Czuje, że jestem przerażona i bez ostrzeżenia potrafi zaatakować jakiegoś psa. Dlatego unikam bezpośredniego kontaktu - nie chcę się stresować, a Ronya po takiej akcji też nie wygląda na szczęśliwą.




Do rzeczy - jakie zmiany zaszły w psiej głowie? Tu chyba należałoby zapytać co się zmieniło we mnie, w naszych relacjach. Bo zmieniło się WSZYSTKO. Wychodząc z Ronyą nie jestem kłębkiem nerwów, mogę pozwolić na krótką interakcję z OBCYM psem, a nawet suką. I wiecie co? Strasznie jest się do tego przyznać, ale ja chyba po prostu w końcu dojrzałam do życia z tak silnym psychicznie terrierem. Do tej pory myślałam, że Ronya taka jest i tyle. Próbowałam ją przekrzyczeć przy agresywnych zachowaniach. Szkoda, że dopiero teraz odkryłam nową drogę. Niby lepiej późno niż wcale, ale mam wyrzuty sumienia względem mojej kudłatej Ronyi. To cudowna suczka, z sercem do pracy z człowiekiem, zawsze gotowa do działania. Kocha być blisko mnie, a odkąd zmieniło się między nami to COŚ, jesteśmy ze sobą jeszcze bliżej. No pewnie, że zdarza się pokazać zęby na psa, ale dzięki pewnemu ludzkiemu osobnikowi odkryłam w sobie coś, co daje spokój w mojej relacji z Ronyą. I to działa! 




Do podzielenia się tym z Wami skłonił mnie pobyt Ferdka u nas. Ferdek (NANJI Rakiety Pastora FCI) jest synkiem Jetty, a jego właściciele pojechali na urlop i młody został z nami. Tak, nieprawdopodobne, ale Ronya AKCEPTUJE obcego dorosłego psa w swoim domu. Ba, pozwala mu nawet na interakcje z nami i leżenie na kanapie :-P Dla mnie wspaniałe uczucie, a dla większości z was pewnie totalna normalka. Przy Jettce nie miałam obaw, ale Ronya mile nas zaskoczyła swoim zachowaniem.

Strasznie smutne jest w tym jedynie to, że psy żyją zdecydowanie zbyt krótko na takie nieporozumienia... Na szczęście w porę opanowałyśmy życie (prawie) w zgodzie z nie-człowiekami. Uff ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz